Rumba es lo mas sublime para el alma divertir.
(Rumba jest najbardziej wysublimowaną formą rozrywki dla duszy.)
Często można to usłyszeć w rumbowych utworach.
Rumba to uwodzenie, gra między mężczyzną a kobietą. To czysta radość z muzyki, tańca, spotkania. Rumba to przede wszystkim relacja z partnerem/partnerką i muzyką. I dlatego jest w niej tyle zabawy. Nie ma ustalonych sekwencji kroków, jest bardzo mało zasad tańca. To pełna improwizacja, a na dodatek improwizacja w parze; angażująca drugą osobę i to w taki sposób, żeby z nią być i nie być jednocześnie.
Zabawa powstaje tam, gdzie jest niespodzianka, coś nieprzewidywalnego i element zaskoczenia. Kiedy nie wiemy, co się stanie, wtedy jest zabawa. Rumba to zabawa w kotka i myszkę, w „co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”.
Oglądanie kubańskich wieczorów/popołudni rumbowych to niesamowite przeżycie. To poznawanie rumby w jej najgłębszej esencji. Jak oni się bawią! Stoją, tańczą, klaszczą, wrzeszczą, piją, tańczą, cali są w zabawie. Oni wtedy są zabawą.
Rumba, conga, salsa, reggaeton, wszystko jest razem!
Tę ich radość z życia widać gołym okiem. W zabawie. Bo na co dzień nie bardzo. Codzienna walka o przeżycie zabawna nie jest. Ale wystarczy się już spotkać z sąsiadką i można się rozerwać. Bawią się, bo nie mają wielkiego wpływu na rzeczywistość, na to, co się stanie, na swoją pracę, mieszkanie, etc. Mogą jedynie zapomnieć się w zabawie, to zabronione nie jest. No chyba, że się bawią z turystami…
Nie przejmują się tym, czego zmienić nie mogą, więc bawią się, kiedy mogą. I myślą pozytywnie. Wszystko na spokojnie, bez stresu, bez pośpiechu, w swoim rytmie, bo i tak nic to nie zmieni. Ale na zabawę czas jest zawsze!
Dlatego w tej muzyce tyle energii i radości. Wyłazi z każdego instrumentu i zaraża nas nieodwracalnie. I pewnie dlatego tak nas do tej muzyki i tańca ciągnie. Nakarmić duszę.
Uwielbiam się bawić w tańcu. Uwielbiam tę ich nieskrępowaną radość z ruchu. Jestem hedonistką. Oddaję się przyjemnościom. Życie i tak ma dla nas porcję trudności i goryczy, więc bawmy się póki możemy.
Que no se pare la rumba!
(niech rumba trwa!)
Ania
P.S. I jeśli komuś się wydaje, że rumba boli, bo czasami krzyczą “AŁA”, to uprzejmie informuję, że to tylko fonetyczna zbieżność. Krzyczą „AGUA”, co po hiszpańsku oznacza dosłownie „WODA” , a ma na celu wyrazić coś w stylu: „ZA*&^%ŚCIE”, „REWELKA”, „TAAAK”, i inne temu podobne. Niestety w języku polskim nie ma dobrego, bezpośredniego odpowiednika. Oprócz neologizmu „ZARUMBIŚCIE”, który powstał w katowickim środowisku salsowym (nie wiem niestety, kto dokładnie jest jego twórcą, ale jeśli się ujawni, to będę cytowaćJ).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz