środa, 14 grudnia 2011

Rumba czy reggaeton?

Reggaeton zmienił moje życie. Nie mogę powiedzieć, że od niego zaczęłam naprawdę tańczyć, bo byłoby to nadużycie. Że zaczęłam się naprawdę ruszać? Też nie. Tańczyłam zawsze, dużo i chętnie. Bez tańca usychałam. Więdłam jak zaniedbana roślinka. W tańcu się aktywizuję.  Kiedyś nawet sama zaczęłam się z siebie śmiać, że ja to tylko się tak bawię i bawię, i w sumie mogłabym zacząć robić coś pożytecznego… i od razu pojawiła się myśl – to JEST niesamowicie pożyteczne! Jest piękne, daje radość, pobudza organizm, wyzwala energię, przynosi tyle korzyści! Ale miało być o zmianach...

Reggaeton zmienił moje życie, bo wyciągnął mnie na imprezy. A w zasadzie zrobiła to Karolina (Karola – dzięki!). To ona wyciągała mnie na reggaetonowe imprezy. Gdyby nie to i moja mała asertywność (ileż razy można dziewczynie odmawiać???), pewnie bym się na te imprezy nie wybierała… a tam mi się podobało… fajna muzyka, jakaś taka inna. Nigdy nie przepadałam za muzyką dyskotekową, klubową, nigdy się do tego nie bawiłam (zresztą do teraz nie przepadam i raczej unikam). Ale reggaeton sprawiał, że chciało mi się tańczyć całą noc. Nazywałam to „dicho latino” ale mi się podobało. Po kilku lekcjach reggaetonu na kongresach postawiłam sobie za cel: kręcić pupą. Ładnie. Ładnie i szybko. Szybko przede wszystkim. No i siedziałam w domu i kręciłam pupą do każdej powierzchni, w której się odbijała. A że lustro miałam w przedpokoju bardzo wąskim, to najczęściej było to małe lustro w tylnej ścianie barku w meblu (były takie popularne w latach 60-70), albo do lakierowanej, polerowanych drzwi szafy lub… o zgrozo… do okna po zapadnięciu zmroku. Okno oczywiście było nie zasłonięte i o zgrozo… na parterze. Przechodnie musieli więc mieć ubaw. Cóż. Mam nadzieję, że się im podobało;)

I kręciłam tak, aż zaczęłam widzieć jakieś rezultaty… (po kilku miesiącach bardzo z siebie zadowolona, że szybkie kółka potrafię kręcić, poszłam ponownie na lekcję do Yanet Fuentes, która tak szybko kręci biodrami … i musiałam zmienić zdanie – nie umiałam wcale kręcić szybko biodrami.. ;)

Salsa to zabawa społeczna. Reggaeton zmienia podejście do ciała, uczy ruchów, które w naszej kulturze są określane jako „wulgarne"… Czasami wydaje się, że najprościej określić go jako „seks w ubraniach” - coś w tym jest… ale to jest piękne. Uwielbiam to napięcie między partnerami, taniec blisko, bardzo blisko, ale bez pokładania się na sobie, taniec a nie obmacywanki…  bo reggaeton się podziwia… podziwia się umiejętności tancerzy, ciała, ruchy… ach…
Tak, zdarza mi się wylądować w tańcu na podłodze w dość dwuznacznej pozycji…  zdarza mi się znaleźć głową w dół wiszącą na partnerze;) ale to już jest ostre perreo. Też lubię. W dobrym towarzystwie wszystko smakuje;) A sam reaggaeton? Mało kroków, dużo ruchu. To wybuch zmysłowości i erotyzmu w tańcu. To mieszanka umiejętności i olewackiego luzu w ciele… Lubię. Zdecydowanie lubię.

Czy lubię reggaeton bardziej niż rumbę? Nie wiem. Lubię inaczej. Choć w sumie istnieje pewne podobieństwo. Możnaby rzec, że reggaeton to taka współczesna rumba – w sumie chodzi w nich o to samo, tylko używają innych środków wyrazu…  ;)
Rumba con reggaeton? Już jestJ I nie ja to wymyśliłam…

niedziela, 4 grudnia 2011

Kraków tańczy rumbę!


Moje serce rośnie! I to jak! Nie potrafię tego wytłumaczyć, bo to nie moja kultura, nie moje zwyczaje, a jednak ciągnie mnie straszliwie. A serce rośnie za sprawą ludzi, którzy rumbę pokochali, za sprawą tych, którzy się jej uczyli i potem przekazywali dalej, wszystkich tych, którzy się zainteresowali! I tych, którzy się odważają grać ją na imprezach!

Bo w Krakowie dzieją się imprezy kubańskie, na których rumba jest grana i tańczona! Nam zdarza się też zatańczyć afro: Orishas, palo! Znaleźli się DJe (TJ-salsero, Agent Tomasz, HabanAudiO), którzy znają i grają rumbę! A jak ją grają, to ją tańczymy. Ciągle jeszcze z pewną taką nieśmiałością, ale grają! I to w środku imprezy wcale nie czekając na jej koniec! Jesteście wielcy i cudowni! Moje marzenie się spełnia. Kraków tańczy rumbę. Widział to już Belgrad, niech zobaczy reszta Europy! Uwielbiam Was, moi rumberos! Za pasję i zaangażowanie.

Kiedy zaczynałam, imprez kubańskich praktycznie nie było w Krakowie. Grał je Jurek Sałamun z Salsa Bielsko, kiedy w niedziele przyjeżdżał prowadzić swój kurs. Wcześniej chodziliśmy do „U Louisa”, choć tam klimaty były zgoła odmienne. A teraz? Śmiem twierdzić, że Kraków cubaną stoi! J Jest nas coraz więcej, coraz więcej ludzi się interesuje, coraz więcej ludzi tańczy! I niech tak będzie – niech każdy znajdzie w salsie coś dla siebie, bo tu o zabawę chodzi. Niech żyje bal! J